Z okazji tych naszych, najpiękniejszych na świecie, Świąt Wielkiej Nocy, chciałbym... opowiedzieć taką historię:

 

     Zachciało mi się wczoraj (Wielki Piątek) pojechać na narty, więc wybrałem się do Korbielowa na Pilsko. Tam na parkingu pod wyciągiem, zastałem tylko parę aut, mimo wyjątkowo pięknych warunków narciarskich. Wyszedłem z auta i napotkanego górala zapytałem czy czynne są wyciągi a on na to: "Panie, przecie dzisioj jest Wielki Piątek!.."... ze wstydem wsiadłem do auta i w drodze powrotnej, zwróciłem uwagę, że na drodze prawie nie ma żadnych aut a na chodnikach żadnych ludzi. Natomiast parkingi pod kościołem, pękają w szwach od aut... Skierowałem się na Szczyrk bo – jak myślałem - tam na pewno coś chodzi. Dopiero wtedy zwróciłem uwagę na pustki na ulicach i chodnikach, na całej drodze do Szczyrku.

W Szczyrku zobaczyłem że czynny jest wyciąg na Skrzyczne, więc zatrzymałem się, ale poszedłem do kasy zapytać co tam jest grane. Dowiedziałem się że wyciągi za niedługo już kończą działalność, bo... jest Wielki Piątek...
Wsiadłem do auta i pojechałem na Biały Krzyż (tam są ośle łączki, ale dobre i to jak już nic nie jest czynne, bo Solisko z Golgotą stało puste). Na parkingu (na Białym Krzyżu) stało parę aut do których pakowali się ludzie. Ja ubrałem buty, wziąłem narty i... w kasie dowiedziałem się że dzisiaj wyciągi są czynne do 15tej (i właśnie zamykają), bo... Wielki Piątek. W Szczyrku dokładnie tak samo jak i na Żywiecczyźnie, było pusto na ulicach i chodnikach a na parkingach pod kościołami, tłoczno od aut...

Spakowałem się i pojechałem dalej (przez Salmopol) do Wisły. Po drodze także jak i wcześniej nie widziałem nikogo na chodnikach (pojedyncze osoby) a na drogach także nie było prawie żadnych aut. Mijany po drodze ośrodek narciarski Cieńków był pusty i zamknięty. Dojechałem do ronda w Malince i pojechałem na Wisłę Czarne, ale skręciłem za tamą na taki parking, przed znakiem zakazu dalszej jazdy i poszedłem pieszo (bo straciłem już nadzieję na narty), piękną całkowicie ośnieżoną drogą na Stecówkę. Byłem już trochę głodny i trochę wyczerpany, miałem nadzieję, że coś zjem w schronisku na Stecówce lub w tej agroturystyce obok odbudowanego drewnianego kościółka. Droga ta jest trochę długa a w śniegu jeszcze dłuższa:-).

Doszedłem w końcu na tą Stecówkę i... niestety agroturystka była zamknięta na cztery spusty (nie było tam nikogo), więc poszedłem dalej do schroniska. Jakże się zawiodłem, gdy i ono było zamknięte i wokoło nie było żywego ducha. Nieopodal tych zabudowań jest ten odbudowany (po spaleniu) kościółek i okazało się ża tam już wszyscy biorą udział w nabożeństwach wielkopiątkowych. Groza mnie jednak dopadła, bo byłem już wyczerpany a do samochodu kawał drogi. Na szczęście w kieszeni miałem parę cukierków i po drodze jadłem śnieg, czysty w tamtych okolicach a gdzieś tak w połowie drogi, jest tam pięknie urządzone przez leśników źródełko (dopływ Czarnej Wisełki), gdzie napiłem się wody. Zmęczony, dotarłem w końcu do samochodu...

Pomyślałem sobie, że zostałem ukarany za nieczczenie Dnia Świętego i to tego najważniejszego. Ale, jednocześnie w nieprawdpodnie sugestywny sposób, dane mi było doznać tej mistycznej Siły naszej Polaków Wiary...

Po co to opisałem... Ano dlatego, że chciałbym życzyć każdemu z Państwa takich właśnie świątecznych doznań. Nie zwykłych Wesołych Świąt a właśnie przeżyć takich, gdzie niemal na sobie, doświadczalnie, można poczuć tą nieprawdopodobną Siłę Wiary. Jestem przekonany, że takie są nie tylko Polskie Góry, ale takie są także: Pomorze, Mazury, Podlasie, Mazowsze itd... Taka jest cała Polska.

Więc niech wszyscy wrogowie Polski i Polaków wiedzą, że...

TAKIEGO KRAJU, TAKIEGO NARODU, NIE DA SIĘ ZNISZCZYĆ...

i takich właśnie, świątecznych refleksji życzę...

(na zdjęciu: odbudowywany kościółek na Stecówce)